BYLIŚMY LUB BYWAMY, OGLĄDAMY I OCENIAMY

W ramach wakacyjnych [ i nie tylko] wojaży postanowiłam podzielić się własnymi SUBIEKTYWNYMI odczuciami, po wizycie w niektórych miejscach zapewniających, przynajmniej w teorii, chwile wytchnienia dla rodzica. Być może komuś się to przyda.

OCEANARIUM W KOŁOBRZEGU - wakacje 2014
Świnka Peppa wraz z rodzicami zwiedzała oceanarium. Mój syn - jej wielki fan też chciał. Nie było więc innego wyjścia, jak tylko zwiedzić oceanarium w Kołobrzegu. Zdjęcia w internecie, bilbordy i plakaty nie zniechęcały. Wręcz przeciwnie, wydawało się, że może to być całkiem niezła forma spędzenia czasu, gdy pogoda stała się mniej sprzyjająca plażowaniu.
Pierwszy zgrzyt pojawił się już przy kasie. Dwoje dorosłych i dwoje dzieci [ 2,5 i 4 lata] to koszt 70 złoty. Nie tak mało, nawet jak się weźmie pod uwagę, że to okres wakacyjny i miasto nadmorskie. Pani przy kasie, widząc nasze miny, z uśmiechem zaczęła przekonywać, że naprawdę warto- dwa poziomy, masa akwariów, liczne okazy, a do tego... wystawa gadów. W kontekście jej wypowiedzi cena stawała się bardziej realna. ... do czasu gdy nie zaczęliśmy zwiedzać.
Dwa poziomy były, i owszem, tyle tylko, że niewielkie [ Na zdjęciach w internecie, reklamujących wystawę, można zapoznać się z paletą możliwości jakie daje odpowiednia perspektywa przy robieniu zdjęcia i Photoshop. Eh, te prawie niekończące się pomieszczenia...].
Całe zwiedzanie - nawet przy "wczuwaniu" się, kilkukrotnym powrocie do akwarium z błazenkami, kontemplacji rekina wielkości wyrośniętego dorsza i zadumie nad czwartym akwarium z pielęgnicami - nie zajmuje więcej niż 30 min.
Przewodnik jakiś był, ale tylko dla grup zorganizowanych, wydawało się jednak, że skoro przy każdym akwarium umieszczone są opisy jakoś dam radę, pomimo tego, że nie jestem ichtiologiem. W końcu czytać umiem. Nic bardziej mylnego. O ile przy niektórych akwariach to co w środku pokrywało się z tym co na tabliczce, o tyle w niektórych - czarna rozpacz. Tabliczka jedna, ryb w akwarium 4 każda inna, a żadna choć trochę nie przypomina tego co na zdjęciu. Ja może się nie znam i ta ryba w różnych stadiach rozwoju zmienia barwę, wygląd pyska, oczu itd. ... ale w moim odczuciu to to wyjaśnienie jest słabe i sama w nie nie wierzę. w przypadku pytań dzieci przyjęłam więc taktykę szybkiej zmiany tematu, na zasadzie " A czy ty widziałeś jakie ona ma oczka?"
Jednym słowem - kołobrzeskie oceanarium... z pewnością nie w tej cenie.

WYSTAWA KLOCKÓW LEGO - Kraków, czerwiec 2014
Obecnie połowa tego co prezentowano w Krakowie jest w Kołobrzegu. Nie wiem na jakiej zasadzie dokonano podziału, ale nawet połowa warta jest zobaczenia. Ceny biletów normalne [ w zależności od tego czy jest to dzień powszedni czy weekend, oraz w jakich godzinach] wahają się od 8 do 12 zł. Dzieci do 95 cm wzrostu [ mają specjalna miarkę] wchodzą za darmo.
Prawie przy każdej nazwijmy je dioramą, są przyciski, pozwalające dzieciom uruchomić jakieś elementy. A to pociąg zaczyna jechać, a to światło gaśnie. Moje dzieci bawiły się doskonale.
Sporym atutem wystawy jest również to, że cały czas się powiększa. A budowle, czy nawet całe scenki są stworzone nie tylko ze zwykłych lego, ale i z lego duplo. My sprawdzaliśmy, które zestawy duplo mamy, a których nam jeszcze brakuje.
Zatem, o ile oceanarium nie, o tyle klocki... jak najbardziej.

WYSTAWA ŻYWYCH ZWIERZĄT TROPIKALNYCH - Kołobrzeg, sierpień 2014
Czynna przy pasażu od ul. Towarowej we wschodniej części portu w Kołobrzegu, w godzinach 10.00–19.00 przez 7 dni w tygodniu. Niepozorne wejście do sutereny, niewielki plakat i to tuz przy wejściu - to mało zachęcające . A jeśli jeszcze ktoś, tak jak my był wcześniej w Oceanarium...może mieć pewne opory przed wydaniem kolejnej stówki, lub prawie stówki na wielkie nic.
I tu pierwsza niespodzianka. Ceny biletów jak najbardziej normalne, wręcz zachęcające: bilet normalny 7 złoty, ulgowy - 5 złoty, dzieci do lat 4 wchodzą za darmo.
Od samego początku wiedzieliśmy, że będzie zupełnie inaczej niż w Oceanarium. Po wystawie oprowadza przewodnik - i nie trzeba się dopraszać, dopłacać, czekać. Zjawia się jak wyczarowany. O zbiorach opowiada ciekawie, prostym, zrozumiałym językiem. Ma doskonałe podejście do dzieci.
Na niewielkiej powierzchni zebrano naprawdę wiele okazów; pająki, straszki, skorpiony, motyle dzienne i nocne... Część okazów w terrariach, część w gablotach. kto się nie boi/brzydzi może wziąć na rękę straszka [ potocznie zwanego patyczakiem] lub pogłaskać wielkiego pająka.
Przy wejściu można [ za bardzo rozsądne ceny, zupełnie jak nie wakacyjne, w miejscowości kurorcie - nabyć żywe okazy straszków, gabloty z kilkoma  lub z pojedynczym okazem.
Jeśli ktoś ma dzieci, jest w Kołobrzegu [ wystawa jest sezonowa, ale istnieje już od kilku lat, a przynajmniej ja ją od kilku lat widziałam] i zastanawia się co zrobić, powinien tam iść.

LATARNIA MORSKA W KOŁOBRZEGU - wakacje 2014
Być nad morzem i nie zwiedzić latarni? To prawie tak jak we Włoszech nie spróbować pizzy. No to się wybraliśmy. Przed wejściem do latarni, kotwice, silnik - idealne, by zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie. Cena biletu sensowna: normalny 6 złoty, ulgowy - 4, dzieci do lat 4 za darmo. Prócz tarasu widokowego- widok nie tylko na morze, ale i panoramę miasta [ jest nawet jedna luneta - taka jak widzimy na amerykańskich filmach- działająca po wrzuceniu 2 złotych; skierowana w stronę morza] w sali pierwszego pietra można zwiedzić wystawę poświęconą historii latarni morskiej i fortu Ujście [ czasowa]. Przydałoby się więcej opisów - zwłaszcza jak dziecko jest z tych "ciekawskich", ale i tak jest nieźle. Zdecydowanym plusem jest to, że w przeciwieństwie do innych latarni, jakie zwiedzałam na bałtyckim wybrzeżu, tu jest dość dużo miejsca na schodach i pomijając kilka naprawdę stromych i wąskich stopni, do wysokości pierwszego pietra latarni, dalej idzie się [ zwłaszcza jak jest dziecko] bardzo komfortowo. Nie ma też problemu z mijaniem na schodach, co wydaje mi się dość istotnym.

GALERIA LIPOWA 3, KRAKÓW- SIERPIEŃ 2014
Trafiłam tu całkiem przypadkiem [ prowadząc dzieci do przedszkola]. Niepozorne wejście - prawie naprzeciwko Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK i MHK Fabryka "Emalia" Oskara Schindlera. Co prawda na ścianie wielkiej hali wisiał baner o pokazach ręcznego formowania szkła, ale jakiś taki mało czytelny - ani godzin, ani gdzie wejście... Pomyślałam, że wyszukam w internecie, a do galerii weszłam, żeby obejrzeć szklane cuda, bo nauczona cenami szkła z Krosna o zakupach nawet nie marzyłam. Okazało się, że właśnie przez galerię [ cuda ze szkła jakie tam mają zwalają z nóg, a ceny są mega pozytywnym zaskoczeniem, zwłaszcza biżuterii ;) ] jest wejście na wystawę i na ten pokaz. Mając na uwadze polskie realia, zaczęłam się dopytywać, czy dzieci w wieku 4 i niepełne 3 lata mogą wejść, czy są jakieś specjalne wymogi itd. Okazało się, że nic z tych rzeczy. Wystawa i pokaz są dla każdego, specjalnych wymogów nie ma. Bilet ulgowy - 12 złotych, normalny - 14, rodzinny [ 2+2] - 12 złoty od osoby. Co prawda Pani kasjerka miała wątpliwości czy dzieci to zainteresuję, ale nie uwzględniłam jej zdania i jak się okazało później - dobrze zrobiłam.
Zwiedzanie zaczęliśmy od wystawy. Podzielona jest na dwie części: szkło w Krakowie - przemysł i szkło w Krakowie - sztuka. Sztukę moje dzieci przeszły w tempie sprintera, ale już przemysł ich zainteresował. Przyrządy do formowania szkła, niczym wyjęte ze średniowiecznej celi tortur, wszelkie substancje chemiczne wykorzystywane przy barwieniu, magiczne szkiełko, które wydaje się przeźroczyste a po podświetleniu nabiera barw tęczy... wszystko to jednak okazało się błahostką w porównaniu z pokazem.
Pokaz to prawdziwy majstersztyk. Ogląda się go siedząc na krzesełku dosłownie kilka metrów od podestu, na którym ustawione są piece i pozostałe narzędzia pracy [ jeśli ktoś jest bardziej ciekawski - może podejść bliżej - specjalna linia wyznacza na jaką odległość możemy bezpiecznie się zbliżyć]. Trzech Panów Hutników pokazuje jak robi się kotka, ptaszka, różę po czym samemu można spróbować wydmuchać szklaną bańkę. Najlepsze jest to , że Panowie mają niesamowite podejście do dzieci, podczas pracy odpowiadają na wszelkie pytania, jeśli jest to bezpieczne pokazują z bliska poszczególne etapy pracy, starają się by cały czas utrzymywać kontakt z oglądającymi.
Jako pamiątkę każdy zwiedzający otrzymuje szklaną płytkę z logo galerii i jej adresem.
Aha, bez problemu można robić zdjęcia bez dodatkowej opłaty.
Na koniec taka moja wieczorna refleksja - jak się chce, to można wszystko tak zorganizować, żeby było i ciekawie, i zabawnie i pouczająco, a co najważniejsze - dla dzieci niekoniecznie w wieku szkolnym. Moje dzieciaki już ćwiczą dmuchanie, żeby następnym razem wydmuchać większą niż poprzednio bańkę.

WARSZTATY TEATRALNO - PLASTYCZNE w Parku Orła Białego w Białogardzie - lipiec/sierpień 2014
Tak już chyba jest, że na fajne rzeczy trafiamy przypadkiem. I tak też było z tegorocznymi warsztatami, prowadzonymi przez pana Wojciecha Węglowskiego. Niespotykana inicjatywa - zajęcia odbywały się raz w tygodniu, bezpłatnie. Niesamowite pomysły, niezwykła atmosfera i walory edukacyjne to tylko ułamek tego co zapewnił Pan Wojciech. Nauka wyrażania emocji poprzez odgrywanie scenek, praca z różnego rodzaju materiałami, a wreszcie tworzenie dużych instalacji pozwalały nie tylko doskonalić umiejętności aktorsko - plastyczno - manualne, ale dawały poczucie swoistego spełnienia [ efekty kilkugodzinnej pracy uczestników mieszkańcy miasteczka mogli podziwiać przez kilka godzin w parku Orła Białego]. Zarówno ja jak i moje dzieci doskonale się bawiliśmy, za co serdecznie dziękujemy.
Ten projekt Centrum Kultury w Białogardzie, to dowód na to, że i w małym miasteczku można ciekawie spędzić wakacje. Mam nadzieję, że nie było to jednorazowe, ale że na stałe zagości w kalendarium imprez wakacyjnych, a co więcej - jak już marzyć to z przytupem - podobne warsztaty zostaną też zorganizowane dla dzieci młodszych [ tegoroczne były w założeniu adresowane do dzieci powyżej 7 lat. Młodsze uczestniczyły tylko pod opieka dorosłego]


PODRÓŻ DO WNĘTRZA LUDZKIEGO ORGANIZMU - wystawa interaktywna w galerii Bronowice 11-19 październik 2014
Wystawa zapowiadała się rewelacyjnie. Wystarczy spojrzeć na stronę. Cud miód. Na plakatach też zapowiadało się nieźle - zabawa przynajmniej na kilka godzin. O ludzka naiwności. Zapomniałam że papier, a w dzisiejszych czasach i monitor przyjmą wszystko.
Model DNA mogły budować maksymalnie dwie osoby [ szło im jak krew z nosa, więc czas oczekiwania był kosmiczny]. Ubrana w lekarski fartuch Pani Animatorka, podczas całego naszego pobytu, reprezentowała postawę znudzonej księżniczki, która raz na jakiś czas łaskawie rzuciła słowo czy dwa instrukcji, budującym łańcuch dzieciom. Głównie jednak była zajęta niezwykle ważną rozmową telefoniczną. pewnie z samym Prezydentem, bo nijak jej przerwać nie mogła.
Makro modele i owszem były, na tak wysokich postumentach, że większość rodziców trzymała dzieci na ręku, by mogły cokolwiek zobaczyć. Zamiast rozbieralnych fantomów [ liczba mnoga!] był jeden. Tłum kłębiący się wokół niego koszmarny, a Pan Animator raz na jakiś czas miał zryw pod hasłem " może podzielę się wiedzą z maluczkimi", głównie jednak to rodzice, którzy towarzyszyli dzieciom dwoili się i troili, przypominając sobie wiedzę ze szkoły, by zapewnić dzieciom rozrywkę i czegoś ich nauczyć.
Nowoczesne laboratorium stanowiły trzy mikroskopy - dwa gorsze, które okupowała trójka dzieci i dostać się do nich to senne marzenie i jeden, nowoczesny, podłączony do wielkiego monitora/telewizora, który obsługiwał kolejny Animator. Przy czym określenie Go animatorem jest naprawdę na wyrost. Facet reprezentował postawę " walcie się na ryj". Kolejka do tego mikroskopu jak za czasów PRL-u, więc pomimo tego, że było kilkadziesiąt preparatów, oglądało się jeden, inaczej ryzykowało się lincz. Jak się miało szczęście Animator rzucił dwa zdania, kompletnie niezrozumiałe dla dzieci i tyle. Poza tym wszystkim był namiot [ w kształcie mózgu], w którym można było obejrzeć bajkę o "Abidu: tajemnice ludzkiego ciała". Ot, i tyle. Ci którzy nie dali się skusić plakatom bądź stronie, z pewnością na tym wygrali.

MUZEUM INŻYNIERII MIEJSKIEJ W KRAKOWIE  - wystawa czasowa "siarka - złoto chemików", wystawy stałe: "Wokół koła",  "Drukarstwo krakowskie XV-XX wiek", "Z dziejów polskiej motoryzacji"
Lato w mieście wcale nie musi być nudne. Udowadnia to [ kolejny z resztą raz] Muzeum Inżynierii Miejskiej. Wybraliśmy się w sobotę[ w ramach "siarkowych sobót"] - na warsztaty o siarce, chcąc zobaczyć, jaką to biżuterię zrobić z niej można. Spodziewałam się tłumów, a tu pustki. Z korzyścią dla nas.
Warsztaty odbywają się od godz. 11 do 13 i najbliższe są 18 lipca. W ramach zajęć można wykonać oryginalny wisior lub medal [ nie ma limitów na osobę] Wszystkie potrzebne elementy zapewnia muzeum. Pani prowadząca zajęcia, jest urocza i dostosowuje poziom wyjaśnień do wieku słuchaczy. Czekając, aż biżuteria przestygnie, można obejrzeć niewielką wystawę, poświęcona siarce [ od współczesnych produktów, w których jest wykorzystana, poprzez elementy kopalniane, a na medalach dekoracyjnych skończywszy]. 
W ramach biletów [ 2x po 10 zł bilety dla rodziców; dzieci do lat 7 wchodzą za darmo]obejrzeliśmy wystawę o siarce + uczestniczyliśmy w warsztatach robienia biżuterii, którą zabraliśmy do domu; zwiedziliśmy wystawę o kole, zrobioną wg najlepszych wzorów światowych - wszystko dotkniesz i empirycznie się przekonasz[ doskonała zabawa połączona z poznawaniem zasad fizyki na przykład - grawitacja, działanie windy, gry logiczne, zmiana ciśnień itd.]; obejrzeliśmy eksponaty dokumentujące polską myśl techniczną dotyczącą pojazdów [ "Mamo czy jak byłaś mała to też jeździłaś takim tramwajem z koniem?" oraz obejrzeliśmy maszyny drukarskie - wystawa dedykowana jest zdecydowanie dużo starszym.] Jedne z najlepiej zainwestowanych 20 złotych

MUZEUM ORĘŻA POLSKIEGO W KOŁOBRZEGU 2015 sierpień - wizyty w tym muzeum [kiedy jeszcze mieszkałam na Pomorzu były czymś tak oczywistym, że zupełnie zapomniałam zajrzeć tam z dziećmi. W tym roku nadrobiliśmy to niewielkie niedopatrzenie.
Muzeum składa się z trzech oddziałów, do których można kupić bilety osobno - 35 zł normalny na każdy odział lub rodzinny [ 2+2]/zbiorczy na wszystkie oddziały, ważny 7 dni - 70 zł. Moje dzieci w wieku 3 i 5 lat weszły za darmo. Dwa z oddziałów: dzieje oręża polskiego oraz skansen morski lepiej zwiedzać przy dobrej pogodzie [ warunki pogodowe wpływają na dostępność niektórych atrakcji].
Warto przy kasie poprosić o darmową mapkę z usytuowaniem poszczególnych oddziałów. Kołobrzeg nie jest duży, ale zdecydowanie ułatwia to sprawne przemieszczanie się.
DZIEJE ORĘŻA POLSKIEGO- muzeum udostępnia swoje zbiory na dwa sposoby: część jest w budynku, część w plenerze. Już przed wejściem do sal, tuż obok kasy jest wielkie zdjęcie Czterech pancernych z wyciętym otworem na naszą twarz. Jedno pstryk i  mamy pamiątkową fotografię wśród najbardziej znanej załogi. Zebrane w salach eksponaty ułożone są chronologicznie. Sposób ich udostępnienia zwiedzającym sprawia, że nie odczuwa się podczas zwiedzania znużenia, dość powszechnego przy zwiedzaniu z dziećmi. Wszędzie można robić zdjęcia, pamiętając jedynie o wyłączeniu lampy, nie stanowi to jednak problemu. Oświetlenie panujące w salach pozwala na zrobienie naprawdę ślicznych i wyraźnych zdjęć nawet najprostszym aparatem.
W części plenerowej muzeum zaplanowało kilka dodatkowych atrakcji dla dzieci [ choć biorąc pod uwagę ilość tatusiów uśmiechniętych od ucha do ucha, to kto wie, kto się lepiej bawi dzieci czy rodzice]. Prócz standardowego zwiedzania można - za dodatkowa opłatą 7 zł- wejść do działa samobieżnego ISU-122, mając na głowie prawdziwy hełmofon [ wychodzą świetne zdjęcia w środku, można też zrobić sobie zdjęcie, kiedy wygląda się przez górny właz], zasiąść za sterem samolotu szkolno-bojowego TS "Iskra" i poczuć się prawdziwym pilotem, przejść szkolenie z obsługi ręcznego granatu obronnego F-1 oraz zrobić zdjęcie w furażerce lub hełmie. Za dodatkową opłatą [ 5 zł bez ćwiczeń, 4 zł z ćwiczeniami] można uzyskać książeczkę wojskową, wypisywaną na miejscu [ dziecko wybiera sobie stopień i specjalność wojskową]
MUZEUM MIASTA KOŁOBRZEG mieszczące się w Empirowym Pałacu Braunschweigów- z wystaw stałych: historia miar i wag [ nieco nużąca dla najmłodszych zwiedzających], historia miasta Kołobrzeg - z makietami i ciekawostkami, zakończona 10 minutowym filmem o Kołobrzegu, którego już nie ma. Zaciekawi nawet najmłodszych. Obecnie wystawa czasowa dotyczy nawigacji morskiej. Ekspozycja mieści się w niewielkiej sali, jednak sposób w jaki jest ukazana usatysfakcjonuje największego malkontenta. Jest to tzw forma zwiedzania oparta na samodzielnych doświadczeniach. Możemy m.in. sprawdzić działanie kompasu i zbadać w jakich sytuacjach zostanie ono zaburzone, ułożyć wiadomość wykorzystując międzynarodowe flagi sygnałowe, czy dokonać pomiarów laską świętego Jakuba.
SKANSEN MORSKI - zlokalizowany w porcie rybackim, nie sposób do niego nie trafić [ pełno drogowskazów; prosta droga od dworca].  Choć na pierwszy rzut oka wydaje się że niewiele jest do zwiedzania - dwa statki, kilka eksponatów na świeżym powietrzu i tyle. Nic bardziej mylnego. Statki ogromne, do tego zwiedza się je od pokładu po maszynownie [ nie lada wyzwaniem jest schodzenie po koszmarnych, niemal pionowych drabinkach]. Można zobaczyć kajuty, mesę, pomieszczenie nawigatora, mostek kapitański...Możliwość fotografowania; kustosz niezwykle miły, raz na jakiś czas pojawia się wśród zwiedzających i opowiada ciekawostki.
Zdecydowanie proszę sobie wybić z głowy zwiedzanie w czymś innym niż obuwie sportowe.

MUZEUM 6D MASZOPERIA, KOŁOBRZEG SIERPIEŃ 2015 -  UL. Rodziewiczówny 15 [ na promenadzie]. Przymierzaliśmy się do tego muzeum od zeszłego roku, ale odstraszała cena. Poza tym jakoś tak... czułam, że będzie podobnie jak z oceanarium.
Kiedy jest tłum naganiaczy, zwykle miejscówka jest słaba. Inaczej broniła by się sama, napędzana reklamą szeptaną. W tym roku, jako że zeszli ciut z ceny postanowiliśmy zaryzykować.
No... niestety. Okulary są, choć efekty niewielkie. Najbardziej zauważalna jest podłoga. Plusem jest możliwość dotknięcia wszystkiego, oraz rzeźba rybaka, wręcz stworzona by się z nią sfotografować, ale... nie za taką cenę biletu.
Bilet normalny - 20 zł, rodzinny [ 2+2] i ulgowy - 15 zł/os. Trochę dużo jak się pomnoży przez kilka osób. Zwłaszcza, że mówimy o trzech pomieszczeniach.

WYSTAWA KLOCKÓW LEGO, KOŁOBRZEG 2015- ceny biletów uzależnione są od dnia tygodnia i pory dnia [ w weekendy jest najdrożej], możliwość wykupienia biletu rodzinnego - 12 zł od osoby, max. 2 dorosłych.
Po wystawie klocków lego z Krakowa, ta była rozczarowaniem. [ stanowiła cząstkę tej krakowskiej, choć cena biletu była dokładnie taka sama]. Kilkanaście gablot, jednak tylko kilka robiło naprawdę wrażenie- fragment Forum Romanum, japońska świątynia, instrumenty muzyczne ; Pozostałe, ewidentnie były cząstkowe, np. Lego Friends [ widać było, że wielka diorama została rozbita na mniejsze części , które powędrowały do różnych miast]. Oprócz makiet w gablotach znajduje się jeszcze plac zabaw z klockami [ jest to zbieranina przypadkowych klocków, z której trudno coś skonstruować poza domkiem]. Wyjście z wystawy jest przez sklep, więc należy się nastawić na prośby i namowy dzieci. Ceny zestawów jak w normalnym sklepie, czasem kilka złoty więcej, wybór też raczej niewielki. Brak np. klocków z lego Ninjago. Jak na tą cenę - raczej nie polecam. No chyba że pada deszcz...

FIREFIGHTER COMBAT CHALLENGE BIAŁOGARD 2015  - wstęp darmowy, stadion miejski. Impreza odbyła się po raz pierwszy, w związku z czym pewne niedociągnięcia organizacyjne mogą być wybaczone [ duże opóźnienie rozpoczęcia, brak miejsc siedzących dla widzów, zwłaszcza tych z dziećmi]. Mam nadzieję, że za rok będzie dużo lepiej pod tym względem, i że co najważniejsze impreza rzeczywiście stanie się cykliczną. Teraz o pozytywach: doskonała atmosfera, przesympatyczni strażacy, którzy byli wyjątkowo pozytywnie nastawieni do dzieci. Sporo strażackich wozów z którymi można było zrobić sobie zdjęcie, Strażacy którzy chętnie odpowiadali na pytania, pozowali do zdjęcia, a nawet pozwalali usiąść w strażackim aucie. Poza tym stoisko, gdzie prócz klasycznych gadżetów; kubek, brelok, naklejka, można było sobie sprawić za całkiem przystępną cenę strażacką koszulkę, budzącą zazdrość w każdym mijającym nas na kołobrzeskim deptaku ojcu i synu.

PARK MINIATUR I KOLEJEK W DZIWNOWIE, lipiec 2016- Do parku wybraliśmy się spontanicznie. Pogoda była na tyle dobra, że pozwalała na jakiś wyjazd, na tyle jednak kiepska, że o plażowaniu można zapomnieć. Zacznijmy zatem od pozytywów. Zdecydowanym jest parking - tuż przy parku, z doskonałym dojazdem, sporą [ jak na takie miasteczko] ilością miejsc parkingowych. Modele latarni morskich naprawdę robią wrażenie - podobnie jak aranżacja terenu dla kolejek. Z samymi kolejkami już różnie bywa. Część zapiera dech w piersiach, część... delikatnie mówiąc widać upływ czasu. Dla maluchów atrakcją jest kolejka, którą można się przejechać [ osobno płatna i my zdecydowaliśmy się z niej nie korzystać] oraz pociągi z bajki "Tomek i przyjaciele". Na terenie parku jest mini gastronomia [ lody, kawa, slodycze - w rozsądnych cenach]. Toaleta koedukacyjna, czyściutka, jak rzadko która. Teraz minusy: zdecydowanie cena. Jak na tak malutki park - obejście całości to maksymalnie godzina [ jeśli przy każdym obiekcie zatrzymamy się na kilka minut]- rodzinny bilet kosztuje 50 zł i moim zdaniem to sporo. Sklep z pamiątkami pełen pamiątek... nie związanych jednak z parkiem. a szkoda. park można potraktować, jako krótki przystanek na trasie zwiedzania, ale z cała pewnością nie jako miejsce docelowe wycieczki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz