UWAGI DLA BEZDZIETNYCH TUDZIEŻ DZIETNYCH DAWNO TEMU

Ta strona powstała z myślą o jednym ludziu. Mojej przyjaciółce Monice. Kobiecie wolnej - w sensie dzieciowym- która rozpieszcza moje tak, że aż wstyd.
Od jakiegoś już czasu jest na takim etapie życiowym, że wkoło niej ludzie się rozmnażają [ nie wiedzą co czynią biedacy, a jak już do nich dotrze, to będzie ten moment, kiedy sen stanie się wspomnieniem jako coś bardzo nierealnego], no a jak już się rozmnożą to chcą się chwalić.
I tu zaczynają się schody, bo bezdzietny żyje w zupełnie innym świecie niż dzietny. Nagle z pewnego prezentu [ butelki wina] na wizytę z okazji jakiejś tam trzeba zrezygnować, bowiem wręczanie nawet dobrego wina jako upominek dla niemowlaka mogło by być źle odebrane. Z drugiej strony sklepy z akcesoriami dla dzieci są wielkie, hałaśliwe i przerażające. Pełno tam wszystkiego i przeciętny bezdzietny z wyborem czegoś odpowiedniego może mieć problem. W PRL było za mało, dziś - za dużo. W takich chwilach Monia dzwoni lub smsuje. I tak sobie pomyślałam, że takich Moń jest pewnie wiele, ale nie wszystkie mają do kogo zadzwonić. Stąd ta strona, która ma być swoistą ściągawką.
Drugi powód jest bardzo, bardzo prozaiczny. Z tego oto miejsca chciałabym serdecznie przeprosić moją przyjaciółkę Meg, za wszystkie rady i komentarze, jakie wygłosiłam w czasie gdy ona już dziecię miała, a ja jeszcze nic. Z perspektywy czasu stwierdzam, że to święta kobieta o niebotycznej cierpliwości. Dowodem na tą tezę jest to, że jeszcze żyję i nawet kaleką nie jestem. Jak cofam się pamięcią do tego okresu to uczciwe stwierdzam, że sama siebie bym zatłukła - czymkolwiek. Być może uratuję dzięki temu jakiejś innej Meg zdrowie psychiczne.
Skoro wstęp mamy za sobą to zaczynajmy.

Bycie bezdzietnym, tudzież dzietnym dawno, dawno temu ma swoje plusy. Od tak, wymieniając bez zbytniego zastanawiania się:
  • można spać całą noc, ba można w dzień wolny od pracy wylegiwać się w łóżku przynajmniej do 9 rano
  • można spontanicznie wyjść do kina, nie planując tego z mega wyprzedzeniem sprawdzając czy babcia, ciocia, wujek, niania czy kto tam jeszcze przyjdzie nam do głowy zechce zająć się naszym przychówkiem; bez zaklinania wszelkich bóstw na wszystko co się da, byleby tylko nasze kochane dziecię w tym właśnie dniu nie było chore [ i tak będzie, ale to już inna bajka]
  • można wyjechać na wakacje beztrosko zakładając, że jak się czegoś nie spakowało, to się kupi [ założyłam tak w kwestii smoczka i potem się okazało, że w całym miasteczku nie ma smoczka takiej firmy i takiego typu, jakie upodobało sobie moje dziecię. I jak komuś się ciśnie na usta, że mogłam kupić inny... to niech się lepiej zastanowi czy to werbalizować. A jak nie ma dzieci, to niech się nawet nie zastanawia, tylko od razu rezygnuje z komentarza. Generalnie, to jak się nie ma dzieci, pewnych zdań nie należy wypowiadać, nawet jeśli jest się przekonanym o swojej racji. Dlaczego? O tym przy innej okazji.
Zdarza się jednak tak, że nagle nasi znajomi, do tej pory żyjący w świecie nieprzerwanego snu, spontanicznych wypadów do kina i beztroskich wakacji, postanawiają z tego zrezygnować i z własnej, nieprzymuszonej woli zafundować sobie:
  • skarbonkę bez dna;
  • syrenę okrętową, bez możliwości wyłączenia jej [ no dobrze możliwość istnieje, ale podpada pod kodeks karny i kończy się zamiana wygodnego M - ileś tam na skromna celę z reguły ze współlokatorem];
  • wór zarazków, chorób i bakterii uaktywniających się, gdy tylko chcesz wyjechać na zagraniczny urlop, masz nadzieję na błogie lenistwo w długi weekend lub jakakolwiek formę wypoczynku;
  • czujnik pozycji horyzontalnej- ledwie zdążysz się położyć, a już się zaczyna: siusiu, kupa, pić, jeść, bajka...
  • strażnika moralności domowej - jak tylko spróbujesz z partnerem, że posłużę się cytatem z kultowego serialu "Dom" - jakieś "riki - tiki", możesz być pewnym, że zaraz będzie siusiu, kupa, pić, jeść, zły sen, ból brzuszka/głowy i to bez względu na porę dnia czy nocy i fakt, że jeszcze przed momentem mały stwór spał snem kamiennym. Dziecię w przedszkolu/żłobku/ klubie malucha? Bez obaw na 100 % rozdzwonią się wasze komórki, bowiem dziecię: choruje, wymiotuje, ma wysoką gorączkę, rozbiło głowę itd.
  • kontrolera swego życia - "co jesz", "co robisz", "gdzie idziesz" "dlaczego spisz" dlaczego jesz?...
Chcą ich sprawa. Tyle tylko, że znajomy bezdzietny/a winien się zjawić i dzieło stworzone w pocie czoła podziwiać. A skoro już się ma zjawić, to przecież z pustą ręką nie przybędzie, bo nie wypada. Niekoniecznie prezent powinien być tych gabarytów, że do drzwi stuka się stopą, no ale coś tam jednak wypada, prócz standardowej okolicznej karteczki dać. Pytanie co? Można iść po najmniejszej linii oporu i dać standardowo:

PIERWSZA WIZYTA
  • kaftanik lub inny element odzieży - pewnie będzie milionowym egzemplarzem w rozmiarze 50-56 , który dostała świeżo upieczona matka. Zważywszy, że dziecię poza jedzeniem i spaniem niewiele w tym czasie robi, szansa że będzie się brudziło jak dziki szatan jest niewielka, a co za tym idzie, dała by sobie radę z 5 kaftanikami. Jak już bardzo bardzo chcemy to kupujmy coś w znacznie większym rozmiarze tak 80< [ im starsze dziecię, tym mniej chętnych by obdarować garderobą, czego dziecię zrozumieć nie chce i właśnie w okolicach rozmiaru 80 zaczyna się brudzić i ubraniowo przecierać];
  • grzechotkę lub gryzaczek - 1-2 w zupełności wystarczą, i zapewniam, ogłupiała hormonalnie matka pewnie sama sobie kupiła, zaraz po tym jak nasikała na patyk;
  • niewielkiego pluszaka - niemowlakowi i tak nie można dać, wiec stanie się kolejną kurzołapką w powolnie zagracającym się pokoju dziecinnym.
 Zamiast tego może by tak bardziej oryginalnie, a nawet czasem wbrew zasadom?
  • wielką paczkę pieluch - żaden rodzic głośno się do tego nie przyzna, bo nie wypada, ale pomyślcie sami. Co lepsze, kaftanik którego i tak się nie użyje czy pieluchy, których schodzą tony? Jeśli nie wiemy jakich używają "szczęśliwi rodzice" kupmy pampersy. Gdy w środku nocy założą ostatniego pampersa z tych jakie kupili z tkliwością pomyślą o was i waszej paczce pieluch. [ Dla nieświadomych: noworodek jest przebierany ok 10 razy na dobę - przy założeniu, że nie ma rozwolnienia. Przeciętna paczka pieluch zawiera w sobie ok. 47 sztuk. przemówiło do wyobraźni?];
  •  wszelkie środki higieniczne [ mokre chusteczki, płyny do mycia, zmiękczania wody itp.] - niestety tu lepiej znać markę jaką wybrali rodzice. - Powody? Popatrzcie wyżej;
  • kubeczki, z których można zbudować wieżę, plastikową piramidkę z krążków, klocki piankowe - czyli zabawki, które będą nie tylko wielofunkcyjne, ale i łatwe w utrzymaniu czystości, a przy okazji nie doprowadza rodzica do fiksacji radośnie wygrywaną melodyjka. Istnieje też spora szansa, że dzięki temu będziemy oryginalni;
  • album typu "pierwszy rok życia dziecka" - naćpana hormonalnie młoda matka oczyma wyobraźni będzie widziała siebie z tkliwością uzupełniającą kolejne strony. W rzeczywistości pewnie zrobi ze dwa trzy wpisy, a potem dojdzie do wniosku, że woli np. sen czy umycie zębów, niż kolejne poetyckie strofy o swym dziecięciu, ale to dopiero, jak poziom hormonów nieco opadnie. Do tego czasu co się nacieszy to jej. [ Co ciekawe, choć prezent ten wydaje się oczywistym, to najczęściej jest tak, że sama matka nie kupi, wychodząc z założenia, że od kogoś dostanie, a poszczególni odwiedzający zakładają najczęściej, że kupił już ktoś inny. Ostatecznie album zostaje w księgarni].
DZIEŃ WOLNY CZYLI SPOTKANIA ZE ZNAJOMYMI, KTÓRZY MAJĄ DZIECI
Dzień wolny od dzieci jest jak gwiazdka. Czeka się na niego z niecierpliwością, a kiedy już nadchodzi mija zbyt szybko. Jeśli dodatkowo, jedynym zajęciem w ciągu dnia jest zajmowanie się dziećmi i domem, potrzeba spotkania się z kimś, kto się nie ślini, nie trzeba go podcierać, przebierać i wysadzać; w miejscu, w którym to nam ugotują, a potem jeszcze posprzątają, to każda inna propozycja tylko podnosi ciśnienie. Oto garść rad:
  • Nie umawiaj się z kimś kto ma dziecko, jeśli nie jesteś pewien, że przybędziesz na spotkanie. Ty wypad do knajpy/kawiarni/innego miejsca uprzyjemniającego życie odbywasz częściej niż taki skazaniec.
  • Nie proponuj: "to wpadnijcie /wpadnij z dzieckiem. Ono pobawi się w ogrodzie/z pieskiem lub kotkiem itp. a my pogadamy". Zwłaszcza gdy dziecko jest małe - 2-4 lata. Nie pogadamy, bo nieszczęśnik, będzie z DZIECKIEM! [ kupa, siusiu, pic, nudzę się, chce do domu, pobaw się, porozmawiaj ze mną, choć tu itd.]. słowem to co ma na co dzień, tylko w warunkach polowych.
  • Nie proponuj spotkań w miejscach gdzie są dzieci. Dzieci taki delikwent MA NA CO DZIEŃ. w tym dniu chce od nich odpocząć [ bez względu na to jak je kocha]. nawet jeśli miło jest popatrzeć, na inne wrzeszczące dzieci - NIE MOJE- z którymi użera się ktoś inny - NIE JA.
URODZINY, MIKOŁAJKI I INNE WIĘKSZE OKAZJE 
Bywają sytuacje, w których wypadałoby dać prezent. Z pustą ręką nie da rady, z lizaczkiem jakoś tak głupio, bo to większa okazja, z drugiej jednak strony uszczuplać budżet o 100 zł w imię przyjaźni/znajomości też mało fajnie. Co zatem kupić by i dziecko było zadowolone, rodzic dalej utrzymywał z nami znajomość, a konto bankowe nie zarejestrowało sporego odpływu gotówki?


UNIWERSALNA, RATUNKOWA LISTA PREZENTOWA:
  • pieczątki - każde wywołają dziką radość. Takie z bohaterami z bajek, nawet większą. [ warto poszukać takich, gdzie od razu jest poduszeczka z tuszem, najlepiej przeznaczonym dla dzieci - łatwo się zmywa i spiera]. Coś w tym stylu
  • elementy do przebierania się typu: 
  1. strażak, np. taki
  2. policjant,  np taki
  3. księżniczka np. taka
  4. kowboj, np. taki
każde dziecko uwielbia się przebierać, a rodzic dziecka będzie was wielbił, gdy przyjdzie okres bali karnawałowych. Możliwości jest naprawdę dużo. [ Warto odwiedzić Pepco lub ToysRus - często mają promocje lub sprawdzić sklepy internetowe]
  • wszelkie puzzle i układanki. [ Nie kupujcie ramkowych. Mają konkurencyjną cenę, ale rodzic was przeklnie za brak pudełka, przez co klocki łatwiej się gubią, zwłaszcza przy małych użytkownikach]. W Krakowie odkryłam hurtownię, która sprzedaje detalicznie. Ma bardzo duży wybór i konkurencyjne ceny- od 4 zł. Można tam kupować przez internet lub osobiście.
  • naklejki - zwykłe, na okno, na ścianę... każde są dobre i każde będą cieszyć. Byle dużo.
  • wszelkie znikopisy, choć takie z dodatkowymi pieczątkami będą fajniejsze.
  • gry z serii Smok Obibok [ są edukacyjne, mają atrakcyjną cenę i jest ich spory wybór]
  • malowanki - zwłaszcza takie, które mają rysunki na osobnych pojedynczych kartkach. Dzięki temu można je malować mazakami, farbami, kredkami. Takie, które mają rysunek z dwóch stron wykluczają często farby lub mazaki. [ Ja najbardziej cenię sobie serię "Naklejam i koloruję" wyd. Olesiejuk. Są w dobrej cenie i można je kupić w marketach, kioskach, salonikach prasowych]. 
  • Kolorynki - są droższe, ale za to wielokrotnego użytku. I co ważniejsze, gdy wypiszą się flamastry, można używać każdych innych, byle przeznaczonych dla dzieci.
  • Farbki [ plakatowe, dzieci nie przepadają za akwarelami ze względu na mało intensywne kolory], mazaki [ szukajcie takich dla dzieci - są spieralne i zmywalne], kredki - jeśli ołówkowe to najlepiej trójkatne, jeśli świecowe, nie kupujcie woskowych]
  • ciastoliny lub akcesoria do ciastoliny [ wykrawacze, foremki itp]. Często w Biedronce i Pepco ciastolina jest w atrakcyjnych cenach. Akcesoriów warto poszukać na allegro. W tym przypadku jednak SKONSULTUJCIE Z RODZICEM DZIECKA czy uznaje on zabawę ciastoliną.
  • Wszelkie saszetki z niespodzianką, karty kolekcjonerskie lub naklejki do albumów [ spytajmy rodzica czy dziecko coś zbiera] to wydatek kilku- kilkunastu złoty, a radość będzie ogromna. możemy je kupić w kiosku ruchu, salonikach prasowych, empiku/innych księgarniach, Smyku... właściwie wszędzie. Największy wybór saszetek jest chyba w sieci entliczek pentliczek. Są tam np. Stikezzy [ przyczepiane stworki, które były w akcji promocyjnej Lidla]
uff... ciag dalszy niedługo




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz